|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: 22.07.07, 11:24PM Temat postu: ...czasy Ani z Zielonego Wzgórza? |
|
|
Chcielibyście żyć w czasach Ani z Zielonego Wzgórza? co wydaje się wam w tym atrakcyjne, a co nie do zniesienia? : )
Ja bym w sumie chciała spróbować. chciałabym np. móc nosić sukienkę bufiastymi rękawami, umieć piec dużo różnych ciast, wyszywać. Specyficzne jest też to, że wtedy ludzie pobierali sie strasznie młodo, w nieraz w wieku 16, 17 lat i nie było w tym nic dziwnego. Mogli wtedy większość życia przeżyć w małżeństwie, a to jest moim fajne, nie to, co teraz, najpierw wykształcenie, kariera...: )))
(taki temat był na jakimś anglojęzycznym forum o Ani z zielonego Wzgórza, na którym byłam kiedyś zalogowana)
[color=darkred]Hm... ale muszę przenieść ten temat do innego działu :)[/color]
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 23.07.07, 9:30AM Temat postu: |
|
|
Ja bym nawet chciała żyć w takich czasach... Normalnie nie przepadam za sukienkami, ale chciałabym spróbować jak to jest, kiedy można na siebie założyć te wszystkie muśliny, jedwabie, satyny..., pochodzić w atłasowych pantofelkach, nosić kapelusze z kolorowymi wstążeczkami, kwiatami czy piórkami... :D
Po za tym, jak napisała Cordellia, chciałabym umiec piec rożne ciastka, ciasta tak dobrze, by były zachwalane przez wszystkich :D
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Szymon
Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 1196
Przeczytał: 0 tematów
Płeć:
|
Wysłany: 23.07.07, 10:41AM Temat postu: |
|
|
Hm... a dla mnie dziwnie byłoby nosić takie hm... no nie umiem tego nazwać, takie "dziwne" codzienne ubrania, a w każdy "odświętny dzień" ubierać się w eleganckie garnitury jakie nosili kiedyś chłopacy.
Ale za to jak fajnie byłoby w bliższe miejsca wszędzie wybierać się bryczką zamiast samochodem lub autobusem, a gdzieś dalej jeździć takim pociągiem na węgiel? :)
Poza tym pewnie każdy z nas musiałby pomagać nie tylko w domu ale także i w wielkim gospodarstwie :P Karmić te ogromne spasione świnie i gonić przerażająco głośno muczące krowy po całym polu :P I ciągle jeździć na jakieś żniwa i sianokosy. Hm... chociaż mieszkam na wsi, to jednak taka robota nie jest przeznaczona dla mnie :).
Dziwnie byłoby też stosować się do tych wszystkich "manier" które dzisiaj już odeszły w zapomnienie :). Hm... no i co to by było za życie, gdybyśmy konfitury mogli jeść tylko gdy odwiedzają nas goście?
Może przejażdżka w czasy Ani byłaby przyjemną na pół roku, ale jednak całe swoje życie chciałbym spędzić w teraźniejszości ;).
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 23.07.07, 2:50PM Temat postu: |
|
|
Również chciałabym się przenieść w czasy Ani, ale może z trochę innych pobudek. Otóż wydaje mi się, że tamci ludzie byli bardziej "umoralnieni", mieli "poprawne" (moim zdaniem) priorytety. A dziś?
To co mnie najbardziej zasmuca teraz, to np. 1. Nieprzywiązywanie wagi do przynależności do wspólnoty rodzinnej. Przykładowo w czasach Ani cała rodzina o umówionej godzinie siadała do stołu i spożywała posiłek. Dziś nawet u mnie się tak nie je... 2. Nie podoba mi się również to, iż młodzi zamiast się pobierać, mieszkają ze sobą bez ślubu... Ileż to dzieci rodzi się w niezalegalizowanych związkach? Ile teraz nieszczęść spotyka młode (i nie tylko) dzieczyny? Dawniej było to nie do pomyślenia... 3. Po trzecie wydaje mi się, że teraz nie przywiązujemy aż takiej wagi do naszej wiary. Nie mówię tu o wszystkich, oczywiście, ale do kościoła chodzimy - bo tak trzeba. Pewnie, że kiedyś też zdarzały się przypadki, kiedy sprawy kościoła były rozwiązywane w nieprzyzwoity sposób, ale... Gdyby zacząć porównywać... Nie muszę chyba o tym pisać.
Mogłabym dalej, ale myślę, że mniej więcej wiecie o co mi chodzi.
Widzicie sami, że patrzę na to trochę z innej strony. W tamtych czasach życie ludzi wyglądało całkiem inaczej, było bardziej poukładane.
A jeśli chodzi o rzeczy materialne (wspominacie tu o sukienkach, jedzeniu, samochodach) myślę, że najbardziej ucieszyłabym się z braku komputera, komórki itp. Nic tylko książki, książki, książki! :)
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 23.07.07, 9:56PM Temat postu: |
|
|
Ciekawy temat ;). Się rozpiszę.
Czy chciałabym żyć w czasach Ani?
Spróbuję z dwóch stron - najpierw 'ze strony Leslie', czyli myśląc o moralności i innych poważnych sprawach...
Racja. Kiedyś (zwłaszcza w Kanadzie, gdzie mieszkają protestanci o purytańskich korzeniach) religia była traktowana jak coś oczywistego. Ci, którzy nie mieścili się we wspólnocie religijnej, byli jednak odrzucani przez społeczność. A między metodystami i prezbiterianami trwały niesnaski, na szczęście niegroźne. Zatem istniały plusy i minusy całej sytuacji. Stawiam jednak na przeszłość, na tę właśnie atmosferę zapatrzenia w Opatrzność. [i]Jeden: zero na tak. [/i]
Dwa, sytuacja kobiet. Wiem, one to akceptowały, ale w większości tylko traciły na konieczności wychodzenia za mąż i braku jakiejkolwiek kariery zawodowej. Moją idolką w tym zakresie pozostaje panna Stacy. Brr... a pamiętacie Jankę Andrews, która porzuciła pracę nauczycielki i wyszła za milionera?[i] Jeden: jeden.[/i] Dziś jest lepiej.
Trzy, wspólne posiłki, o których wspomniała Leslie. Tak, tak, tak! To jest znakomity argument 'za'. Ach, i w dodatku oni modlili się przed jedzeniem. Cudny zwyczaj.
:padam:
[i]2:1.[/i]
A od niepoważnej strony - ach, umieć tak gotować! (Marzę, żeby kiedyś w sosie utopiła mi się mysz :P) Tylko, że na piecach musiało być trudno, nie dziwię się, że Ani nic na początku nie wychodziło. [i](2:2)[/i] Jeść te pyszne, najczęściej wyhodowane we własnym ogródku warzywa i owoce! (Jabłuszka z sadu Blythe'ów, oczywiście ;>) [i]Trzy do dwóch.[/i]
I - uczestniczyć w życiu kulturalnym małych, sennych miejscowości. Każdy koncert, odczyt czy pokaz 'magicznej latarni' stawał się ekscytacją całego miasta! [i]Cztery do dwóch.[/i]
A w domu książki, jak chce Leslie. Tylko - większość z nich byłaby zbyt daleko, żebym mogła je przeczytać. Jak miałabym poznać literaturę południowoamerykańską? [i]4:3.[/i]
SzymonQ, masz jednak całkowitą rację. Konfitur nie oddam. :P.[i] Cztery do czterech!
[/i]
Ale... chciałabym jednak ubierać się jak oni. Mieć szyte na miarę suknie, dostawać w prezencie perły i otaczać się kwiatami. Śmiejcie się, jeśli chcecie, ale ja naprawdę chętnie nosiłabym cały czas kwiaty wpięte we włosy.
Dlatego punkt decydujący przyznaję opcji pozytywnej.
I tak oto, drodzy państwo, wynikiem [i]pięć do czterech[/i] zwycięża we mnie opcja na [color=blue]"TAK"[/color]!
Teraz tylko Cordellia musi nam udostępnić wehikuł czasu i jedziemy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Szymon
Dołączył: 03 Sie 2006
Posty: 1196
Przeczytał: 0 tematów
Płeć:
|
Wysłany: 23.07.07, 10:42PM Temat postu: |
|
|
Powiedzcie prawdę, proszę.
Czy u was naprawdę nie je się razem obiadu :zdziwko: U mnie codziennie cała rodzinka je razem. Nawet w roku szkolnym gotuje się tak, żeby wszyscy usiedli do stołu w tym samym czasie :hyhy:. Chyba jestem jedyny taki na forum...
Aa... modlitwa przed jedzeniem to zwyczaj już rzadko spotykany, chociaż czasami wszyscy się żegnamy przed jedzeniem.
I szczerze to nie wyobrażam sobie jeść obiadu samemu. Chyba by mi nic przez gardło nie przeszło.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 23.07.07, 11:10PM Temat postu: |
|
|
W moim domu w sumie jemy wspólne posiłki, ale to jednak nie wszystko. uważam,że kwestia moralności to bardzo istotny argument za i zgadzam się w tej kwestii z Shee. Poza tym pomyslcie sobie, jak super miały wtedy dzieci, mogły się całymi dniami bawić w takiej np. Dolnie Tęczy, no to co teraz, blok i ewentualnie jakieś niewielkie podwórko.
...tak naprawdę to chciałbym żyć nie tylko w czasach Ani, ale także w Avonlea albo Glen, małym, pięknym miasteczku pełnym życzliwych sąsiadów... Obawiam sie jednak, że takich "rajów na ziemi" nigdy ne było i jest to tylko literacka fikcja, ech...
wehikułem czasu na razie nie dysponuje :)))
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 24.07.07, 10:05AM Temat postu: |
|
|
[quote="SzymoneQ"]Chyba jestem jedyny taki na forum...[/quote]
Nie, Szymon, nie jesteś - u mnie też się wspólnie jada :)
Zgadzam się z Tobą, Leslie! W całości przyznaję Ci słuszność (szczególnie jeśli chodzi o książki ;) )!
I przyznaję rację wszystkim, jeśli chodzi o maniery... Niektóre całkowicie już zapomniane, a niektóre ogóle nie używane! Jak tak może być? :zdziwko:
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 24.07.07, 11:35AM Temat postu: |
|
|
Ja już gdzieś na tym forum pisałam, że ostatnio mam bzika na punkcie tamtych czasów. Książki LMM mi są potrzebne jak powietrze, nie myślę na wakacjach o niczym innym. Po prostu męczą mnie nasze czasy, każdy jest zagoniony, skupiony na sobie i swojej karierze, nie widzi niczego i nikogo. Chciałabym móc się zatrzymać, powałęsać się po tamtejszych górach, lasach i łąkach, zrywać kwiatki, jeść o dokładnie wyznaczonych porach, szyć, nosić sukienki, pielęgnować ogródek, wyjść za mąż za Gilberta... :mrgreen: Mogłabym tak wymieniać i wymieniać!
Nawiasem - moja mama mówi, że to niebezpieczna obsesja. Może i tak. Ale jak tylko będę mogła, to pojadę do Kanady. :mrgreen: Chociaż tyle!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 24.07.07, 11:51AM Temat postu: |
|
|
Na tym kanadyjskim albo amerykańskim (nie pamiętam) forum wszyscy pisali, że nie chcieliby, bo nie było wtedy samochodów, komputerów i telefonów komórkowych : )))
Mi sie to właśnie podoba. Unowocześnienia, które pojawiają się w kolejnych tomach książki (samochód Blythów czy telefon na Zielonym Wzgórzu) jakoś mi nie pasują....
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|