|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: 11.08.08, 10:37AM Temat postu: |
|
|
[quote="Emily Starr"] Dean... Interesujący. Chociaż mam co do niego mieszane uczucia. A wszystko za sprawą skandalicznego błędu w książce. W części pierwszej, kiedy poznajemy Garbusa, podano jego wiek: 26 lat. I tak wyobrażałam go sobie jako prawie 30-leniego mężczyznę. Dopiero w ostatniej części spadła na mnie jak grom z jasnego nieba wieść: Dean ma ponad czterdziestkę! I całe wyobrażenie o nim legło w gruzach![/quote]
Ja też to zauważyłam! Przydałyby się w takiej sytuacji dokładne obliczenia :) Czy ktoś już się o to pokusił? :)
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 11.08.08, 10:38AM, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 11.08.08, 11:06AM Temat postu: |
|
|
No tak. Emilka poznała go w wieku 12 lat. Wtedy miał 26 lat. Tylko nie wiem, ile Emilka ma lat w ostatniej części, bo jej jeszcze nie czytałam...Wie ktoś?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 11.08.08, 4:39PM Temat postu: |
|
|
Ja się pokusiłam o obliczenia :) Polska wersja zafundowała nam nie lada błąd! Dean ma 36, a nie 26 lat w chwili znalezienia Emilki na skarpie (sprawdzone w oryginale). W chwili zaręczyn Emilka ma około 20, a Dean ponad 40 i wtedy wszystko się zgadza.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 11.08.08, 6:00PM Temat postu: |
|
|
No właśnie... :)
Dobra robota ;) Nie wiem co ją podkusiło, aby zaręczyć się z Dean'em.
Pewnie myślała, że u jego boku znajdzie spokój...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 11.08.08, 9:24PM Temat postu: |
|
|
A może Dean miał jej zastąpić po części utraconego wcześnie ojca? Była gdzieś wzmianka, że Dean i Douglas Starr byli kolegami ze studiów.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 12.08.08, 2:22PM Temat postu: |
|
|
Masz rację. Dean mówił Emilce, że byli dobrymi przyaciółmi, i że on jeden nie śmiał się z jego kalectwa.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 28.08.08, 6:23PM Temat postu: |
|
|
Dużo myślałam o Emilce. Zastanawiam się ,czy uda mi się napisać tutaj coś innego , niepowtarzalnego.
Cóż, spróbuję.
Emilka Byrd Starr to osobą , do której nie można mieć stosunku obojętnego. Można ją lubić , albo nie . Można ją kochać , albo nienawidzić.
Sama zastanawiam się , kim jest dla mnie Emilka.
Z jednej strony ją kocham jak przyjaciółkę , a z drugiej bardzo nie lubię ( nienawidzę to za dużo powiedziane). Muszę przyznać , że jest jednak niezwykła , zresztą jak każda bohaterka powieści Lucy Maud.
Uwielbiam jej promyk , pamiętnik , opisy i niezmiernie cieszę się , że Maud nie pisała "pieśni pochwalnej" dla Emilki w tej książce, że jest taka naturalna , jakby... żyła naprawdę!
Uwielbiam jej Murray'owską dumę ( chociaż , gdy nie wyszła do Teda/Tadzia miałam ochotę solidnie ją potrząsnąć) , poczucie humoru i wewnętrzy czar. Jednak dla mnie Lucy Maud przeczyła samej sobie w jej wyglądzie. Pisała , że nie jest piękna , ale promienieje blaskiem , jest otoczona czarem niezwykłości. Czy ktokowiek patrzący na nią zdawał sobie sprawę , że nie jest pięknością? Nie . Był oczarowany jej magicznym wyglądem .
Muszę się przyznać , że poprostu umierałam , czytając o planowanym ślubie z Deanem (którego nawet polubiłam) oraz Ilzy z Tadziem. Zdecydowanie za dużo akcji wprowadziła nam Maud . Czułam staszną niepewności , że przeczytam " wkońcu nadszedł dzień ślubu...". Chwała Najwyższemu , że nie musiałam dwa razy tego czytać.
A co do Ilzy i Perrego to wiadomo było co i jak ;) . Ilza była świetna swoją drogą. Jej słowa [i]" No, mam nadzieję , że minęło trzęsienie ziemi. Co ocalało?" [/i] Są poprostu rozbrajające i jestem jej wdzięczna za to , że nie wyszła za Tadzia. Zdecydowanie Perry był jej przeznaczeniem ;).
Zresztą Ilza (mimo nietypowego imienia) , jak dla mnie jest dużo ciekawszą postacią niż Diana. Ma charakterek i temperamencik. To mi się podoba!
A wracając do Emilki to jestem zachwycona sceną miłosną.
Cóż.. to przejaw mojej słabości do romantycznych scen. Mój zachwyt nie był taki natychmiastowy , na początku w ogóle mi się nie podobało wyznanie miłości Tadzia. Ale kiedy przeczytałam to po raz któryś z kolei pokochałam i tak zostało.
Muszę jednak przyznać się , że tak jak Shee zastanawiałam się , co oni robili przez tą godzinę ;) , chociaż zapewne ciotka Elżbieta uznałaby to za bardzo nieprzyzwoite!
Otóż cała Emilka . Kochająca " sercem , duszą , ciałem " i jestem ogromnie szczęśliwa , że tak się skończyło. Nie zniosłabym dalszego ciągu , tak jak Ani. Pani Montgomery na szczęście nie [i]musiała[/i] dopisywać historii Emilki , bo taka stała się najpiękniejsza..
Przypomniałam sobie jeszcze o historii diamentu. Chyba każdy wiedział , że Emilka go znajdzie nieprawdaż? Ale znalezienie go jak dla mnie było takie dość... nudne.
Chciałabym jeszcze napisać o nazwach w powieści o Emilce. Ponieważ czytałam książki z dwóch wydawnictw porównam to i owo.
Wszyscy już zwróciliśmy uwagę na Teda i Tadzia. Sama nie mogłam się przestawić na Tadzia , ale w końcu to zrobiłam i uważam , że to brzmi bardzo dobrze !
Perlista Woda , a Czarnowody- tutaj wygrała Perlista Woda , jako dużo piękniejsza i romantyczniejsza nazwa. Czarnowody są zdecydowanie przyziemne!
Dumny Jan , a Wysoki Jan - czyli mowa o zagaiku , który notabene stał się potem Emilkowy ;) . Jestem ciekawa jak jest w orginale. Aż trudno mi uwieżyć , ażeby Maud wymyśliła Wysokiego Jana. To zdecydowanie nie w jej stylu.
Gęsi staw , a Księży Staw- ten drugi kojarzy mi się z księciem zaklętym w żabę ;) .
Och! Ale się rozpisałam. Mam nadzieję , że mi wybaczycie lecz tyle mam do powiedzenia o Emilce!
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 28.08.08, 8:22PM Temat postu: |
|
|
Szczerze mówiąc, jak dla mnie np. lepiej brzmi Czarnowody. Są takie.. tajemnicze? Nie wiadomo co w nich jest. Delikatne, połyskujące, nieznane.
A Perlista Woda? No cóż- nazwa mówi sama za siebie- jest perlista i już. Cóż w tym tajemniczego?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 28.08.08, 10:50PM Temat postu: |
|
|
Ja także czytałam oba wydania starsze i nowsze. Te drugie wyrywkowo, zabieram się właśnie do czytania od "deski do deski".
Przyzwyczaiłam się jakoś do starszego wydania Tadzio, a nie Ted. Dlaczego? Moim zdaniem Tadzio brzmi lepiej, jest takie... miłe. A Ted jest trochę jakby zimne. Wolę spolszczenie.
Następną ważną różnicą jest "Emilka ze Srebrnego Nowiu" i "Emilka z Księżycowego Nowiu". A jak w oryginale? [i]"Emily of New Moon"[/i] czyli o księżycu w nowiu.
Zwrot "New Moon" znaczy tyle ile księżyc w nowiu.
Te starsze tłumaczenie mówi o Srebrnym Nowiu, te nowsze o Księżycowym.
Oba poprawne, ale bardziej chyba o Księżycowym Nowiu, skoro tytuł mówi o księżycu.
Ale Srebrny Nów chyba lepiej brzmi, można uznać to też jako przenośnię, znaczącą księżyc srebrzący się czyli księżyc w pełni.
Następna ważna kwestia Czarnowoda czyli po prostu Czarna Woda.
Perlista woda znaczy wodę srebrzącą się, występującą w kroplach, przezroczystą.
To w końcu jaka ta woda była Czarna czy Perlista.
W oryginale: [i]"Blair Water"[/i].
Co oznacza słowo "Blair"? Przejrzysta?
Nie wiem, może ktoś z forumowiczów zna to słowo?
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam i czekam na rozwiązanie problemu dotyczącego Perlistej Wody/ Czarnowody.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 22.11.08, 9:49PM, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Gość
|
Wysłany: 03.09.08, 8:12AM Temat postu: |
|
|
Ja znam tylko jedno bardzo piękne imię dokładnie tak brzmiące... :) Kiedyś się zastanawiałam, co oznacza, jednak nigdy nie udało mi się dotrzeć do żadnego tłumaczenia. Nie sądzę, żeby to znaczyło "czarny", raczej tłumaczowi się skojarzyło z "black" :lol: "Perlista" brzmi bardzo ładnie. Może to własnie jest dokładne tłumaczenie?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|